Witam po przerwie.
Wszystko co dobre szybko się kończy- to sama prawda. Dwa tygodnie zleciały jak z bicza strzelił i musieliśmy opuścić naszą ukochaną Turcję. Po raz kolejny przygotowała dla nas cudowne słońce, wspaniałe morze, fantastyczne jedzenie i sympatycznych ludzi. Ani minuty nie żałowaliśmy swojej decyzji, aby po raz czwarty, spędzić tam wakacje.
Teraz zamęczę Wam zdjęciami, ale na pocieszenie- to tylko niewielki wycinek z zapełnionych kart pamięci aparatu.
Zachwycające bogactwo kolorów i egzotyczna roślinność-
na każdym kroku rosną drzewa pomarańczowe, oliwne, figowce, granaty czy bananowce.
Owoce dojrzewające w pełnym słońcu są fantastyczne.
Aromatyczne przyprawy, uwielbiam turecką kuchnię.
Żółwie pływające w rzekach czy jaszczurki wygrzewające się na kamieniach
to częsty widok.
Side- miasto, w którym starożytność splata się z nowoczesnością w sposób niemalże naturalny.
Antyczny teatr.
Świątynia Apolla.
Port.
Świątynia Ateny.
Ręczne tkanie dywanów.
I oczywiście ukochany przez Turków ich narodowy bohater,
pierwszy prezydent
Atatürk.
W wielu miastach są wystawione jego pomniki
a nawet Turcy tatuują sobie na rękach jego nazwisko.
Relaksujący rejs po Zielonym Kanionie.
Góry Taurus zachwycają swoim wyglądem.
Julka totalnie zrelaksowana :)
Oczywiście można było się kąpać w bardzo głębokich zielonych wodach
a nawet poskakać ze statku- to domena Koli.
Było cudownie i myślę, że do Turcji jeszcze wrócimy.