No tak, zachciało mi się świątecznych wianków. Przygotowałam sobie wszystkie niezbędne przedmioty i ochoczo przystąpiłam do pracy. Z radością układałam na podkładach wszystkie elementy do czasu aż... gorący klej poleciał mi na palce. Bolało! W pierwszej chwili, w odruchu obronnym, chciałam zetrzeć tej cholerny gorący klej. Nie da się, zaręczam. Z pomocą przyszła zimna woda, która go ostudziła i pozwoliła zdjąć stwardniałą warstwę z paluchów, na szczęście bez skóry. Od kilku dni na pamiątkę na palcach prawej ręki noszę babrające się pęcherze. Normalna sierota ze mnie, ale za to twarda, bo wianki dokończyłam.
pierwszy, do pokoju- szyszki, żołędzie, mech i jabłka
drugi, na przedpokój- z kolorowych bombek
udanej soboty
manita
Oba piękne ;) a klej na gorąco jest zbawienny...i takie są efekty końcowe piękni i ..bolące ;)
OdpowiedzUsuńAle fantastyczne! Bardzo podobają mi się! Ja w poniedziałek zabieram się za stroik na stół wigilijny. Mój jednak będzie w bardzo jasnej kolorystyce, ze względu, iż tylko mam dodatków mieszkaniu w dość ciemnych dodatkach, że zachciało mi się jasności. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Katarynka
ślicznie wyszło! Zdolna jesteś ;)
OdpowiedzUsuńPrześliczne! :) Też się kiedyś poparzyłam klejem i od tamtej pory do klejenia zakładam rękawiczki :-)
OdpowiedzUsuńOba są cudowne, choć ten pierwszy jest taki soczysty :) świetni wyglądają! w tym roku pierwszy raz pokochałam wieńce świąteczne i z przyjemnością oglądam kolejne odsłony :)
OdpowiedzUsuńoj baaabooo ale ci fajnie wyszły! :D
OdpowiedzUsuńPiękne wianuszki:) kiedyś robiłam kartki - książki i mnóstwo tego kleju sobie wylewałam na palce. Tylko nie działałam wodą:) i miałam właśnie takie poparzone ręce:) współczuję.
OdpowiedzUsuńPiękne!!!!
OdpowiedzUsuńmimo przykrej przygody wianki ładnie wyszły :)
OdpowiedzUsuńJak Baba zdolna to wszystko sie uda!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSą przepiękne :-) Przykro mi, że tak się przy tym poparzyłaś.
OdpowiedzUsuńcudne! od samego progu będzie u Ciebie świątecznie
OdpowiedzUsuńZnam ten ból :-( Ale za to wianki... REWELACJA
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
śliczne:)
OdpowiedzUsuńŚliczne wianki ,szkoda ,ze okupione cierpieniem , ale przy gorącym kleju to się zdarza najlepszym nawet :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo ,ze trafiłam na Twój blog , jest tu tak pięknie , że postanowiłam zostać na dłużej :):)
Pozdrawiam Ewa
śliczne oba!! będą świetną ozodbą :) co do kleju na gorąco - mam zamaier sobie wkońcu kupić pistolet i sama z nim pracować- zobaczymy jak będzie mi szło :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję tak bardzo bezpośredniego kontaktu z klejem na gorąco i podziwiam, że mimo bólu dokończyłaś to co zaczęłaś :)
OdpowiedzUsuńMoże palec boli ale jaki efekt :)
OdpowiedzUsuńSliczne wianuszki !!! :) Przykro mi z powodu palcow,oby szybko sie pogoily !!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńObydwa wianki piękne, Manitko gdzie kupiłaś te cudne jabłuszka są śliczne?
OdpowiedzUsuńŚciskam cieplutko:)
Kochana, nie pamiętam, mam je kilka lat. W tym roku w Pepco widziałam zielone.
UsuńŚliczności!
OdpowiedzUsuńSą bombowe , obydwa bardzo mi się podobają :)))
OdpowiedzUsuńŚwietne wianki!!!!!!!!!!!!!! Ja próbuję zabrać się za swoje - coś cienko mi idzie ;)
OdpowiedzUsuńO Jezu... bardzo Ci współczuję. To musiało nieziemsko boleć. Ja w tamtym roku oparzyłąm się przy smażeniu ryby i przez całą wigilię siedziałam z ręką owiniętą w ścierkę i kawałek mrożonki. Strasznie paliło. Mam nadzieję, że szybko się zagoi!
OdpowiedzUsuńże też dopiero teraz je zobaczyłam są cudneee!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńHmm... znam to...
OdpowiedzUsuńteż często sprawdzam temperaturę kleju palcami ;-))) Za każdym razem boli i... za każdym razem nabieram się na to kolejny raz ;-)))
Piękne rzeczy tworzysz - "napaczałam się" - podziwiam
A skoro jesteśmy z jednego miasta... może kiedyś wspólnie coś stworzymy
Pozdrawiam cieplutko życząc wszystkiego co piękne i twórcze na Nowy Rok