Witajcie!
Czasami zastanawiam się nad sensem mojego "tworzenia". Po co ja to robię? Przecież na tym nie zarabiam, nie sprzedaję. Wręcz przeciwnie, dokładam do tej mojej "handmade twórczości", bo nie potrafię oprzeć się zakupom- zawsze widzę coś fajnego, coś co mi się przyda- to papierek, to tkanina, to naklejka... Owszem, czasami dostanę "czekoladki" w zamian za zrobioną kartkę, ale na co mi to wszystko? Obdarowuję rodzinę i znajomych, czy chcą czy nie ;). Część moich "dzieł" zalega w domu, na półkach i czeka na różnego rodzaju okazje, które stają się pretekstem do pomniejszenia kolekcji. Mąż czasami z politowaniem patrzy na mnie, gdy taszczę swój warsztat na stół i wyciągam cały majdan, już nawet nic nie mówi, że nie ma gdzie postawić kubka z herbatą, czy postawić nogi w drodze do łazienki. Nie krytykuje wydanych pieniędzy na moje "pierdoły".
Czasami tak się nad tym wszystkim zastanawiam... po co i zawsze dochodzę do tego samego- bo lubię to, bo to mnie odpręża, bo czasami ręce same świeżbią a po głowie myśli biegają- coś bym zrobiła. Może właśnie dlatego, "że chcę a nie muszę" sprawia mi to tyle frajdy.
I tak właśnie z tego mojego "chciejstwa" powstał kolejny notesik- bez większego sensu i celu przeznaczenia. Powstał, bo poczułam ochotę. Jedna duża szara koperta, której zrobiłam kąpiel w wannie, pogniotłam, podusiłam, wyprasowałam i pocięłam na mniejsze kawałki, które następnie przemianowałam na kartki, kawałek starego kartonu i resztki tkanin stały się bazą do powstania notesu. To chyba lubię najbardziej- "śmieciowe tworzenie".
pozdrawiam
manita