Witajcie.
Za oknem pada i mój nastrój jest podobny do aury za oknem- kicham, prycham, kaszlę i głowa mnie boli. Dawno nie czułam się tak źle. W sumie nic dziwnego, wszyscy w koło chorowali, więc tym razem padło na mnie. Chciałoby się rzec- na każdego przyjdzie jego kolej.
Ku rozweseleniu- mam dzisiaj drugiego potwora. Właśnie tak, bo te moje potwory raczej straszne nie są. To pokraczne stwory, które mają rozweselać i pocieszać, obejmować swoimi długimi łapskami.
Ten potwór jest czerwony i milutki. Uszyłam go z z krótkiego futerka z dodatkiem polaru w zygzaki. Ma wielką "gębę" którą może pożerać nie tylko małe łapki ale i inne zabawki. Jego "głupawa" mina wcale nie wpływa na jego groźny wygląd. Kolejny gamoń po prostu.
A teraz aspiryna i pod kołdrę.
manita